RED.: Dzień dobry, jak Pan łączy te wszystkie stanowiska z pracą, z byciem przedsiębiorcą?
ŁM: Dzień dobry. No cóż. Faktycznie nie jestem tylko prezesem Unii Polskich Przedsiębiorców, choć podejrzewam, że z tej zaszczytnej funkcji kojarzą mnie przedsiębiorcy w całym kraju. Każdą wolną chwilę, a tego czasu jak zawsze jest za mało, staram się poświęcać na różne inicjatywy, które pomagają ludziom. Przede wszystkim jednak prowadzę rodzinny biznes, który utrzymuje się już trzecie pokolenie. Sam jestem na rynku pracy już od 25 lat. Te ostatnie ćwierć wieku moich doświadczeń uzmysłowiło mi, jak ważna jest nie tylko praca zawodowa, ale także ta społeczna. Musimy zdawać sobie sprawę, że nie jesteśmy sami, że dzisiaj nasza pomoc, czy to prawna, czy finansowa, czy służenie naszą wiedzą i doświadczeniem właśnie innemu człowiekowi, przedsiębiorcy, pracownikowi buduje silne społeczeństwo i silną gospodarkę. Nie wyjdę może na altruistę, ale w długofalowej perspektywie pomaganie innym, to tak naprawdę pomaganie także sobie. Jeżeli pomożemy przedsiębiorcy albo pracownikowi, a trzeba mieć świadomość, że te dwie grupy różni bardzo niewiele, i pomożemy komuś kto zmaga się ze swoimi problemami, pomożemy utrzymać się na rynku pracy, pomożemy zachować miejsca pracy, to jego zaangażowanie, płacone podatki, zatrudnieni przez niego ludzie, wyżywione rodziny są wartością nadrzędną, wzmacniającą wielką gospodarkę, której małymi trybikami jesteśmy przecież wszyscy. Nie rośnie szara strefa, nie rośnie bezrobocie, nie zmuszamy nikogo do brania zasiłków, bo pomogliśmy w chwili kryzysu stanąć na nogi. I tak w mojej ocenie powinno wyglądać odpowiedzialne społeczeństwo, z tymi zagadnieniami mierzymy się, ja wraz z moimi przyjaciółmi z Unii Polskich Przedsiębiorców i z innych organizacji. Są też przecież przypadki, że komuś już ta noga się pośliznęła i ma gorszy okres, a już najbardziej nie mogę przeboleć dzieci w trudnej sytuacji, chorych lub bez rodziców, bez dziadków, bez tego wsparcia, które ja miałem na początku. Do nich również staram się kierować swoje zaangażowanie, czego efekty są ogromne, i zapraszam do śledzenia nas w mediach społecznościowych, gdzie informujemy o naszych krokach i każdy może się przyłączyć i każdy może dać coś od siebie. Nawet jednorazowo, do czego zachęcam, bo pomaganie innym jest zaraźliwe i jak ktoś już raz komuś pomoże, zobaczy wdzięczność na twarzy drugiego człowieka, to zapragnie więcej. Miłość to taki trochę paradoks matematyczny, bo mnoży się przez dzielenie nią.
RED.: No tak. Funkcjonuje Pan na rynku pracy już 25 lat, w ostatnich latach bardzo często słyszeliśmy o Pańskich działaniach także około politycznych. Częste odwiedziny w Sejmie, na komisjach, konferencjach prasowych, był epizod związany ze startem w wyborach prezydenckich, a teraz działalność z posłem Pawłem Szramką w ramach partii Dobry Ruch. W zasadzie można Pana obserwować po tej opozycyjnej stronie sceny politycznej. Czy to oznacza, że wystartuje Pan do Senatu z tzw. paktu senackiego?
ŁM: Nie. Tzn. uważnie obserwuję scenę polityczną ostatnich trzydziestu kilku lat i zmartwiło mnie, że dzieci, które rodziły się gdy Platforma z PiS-em ogłaszała wielką prawicową koalicję przed wyborami w 2005 roku dzisiaj są już pełnoletnie, a spór i podział sceny politycznej z roku na rok, z miesiąca na miesiąc się pogłębia. Moje polityczne działania nie mają charakteru partyjniackiego. Nie jestem politycznym betonem, który będzie mówił to, co mu partia w przekazie dnia rano wyśle SMS-em, bo jestem człowiekiem myślącym, otwartym na argumenty każdej strony i w swoich codziennych działaniach zawsze dążę do kompromisu, który pozwala wyjść z problemu na zasadzie WIN-WIN, bez przegranych, choć kompromis zazwyczaj kojarzy się źle. Swoimi działaniami pokazuję i myślę, że zaświadczą o tym ludzie, którzy mnie osobiście znają, że kompromis to nie muszą być ustępstwa każdej ze stron w taki sposób, żeby wszyscy byli niezadowoleni. Kompromis w moim słowniku oznacza wypracowywanie takich rozwiązań, aby każdy mógł wyjść ze spotkania zadowolonym. Dlatego wpisywanie się w tę wojnę, która dzieli polskie społeczeństwo już blisko dwie dekady nie jest moją drogą.
RED.: W takim razie z kim?
ŁM: Przede wszystkim wybory do Senatu odbywają się w jednomandatowych okręgach wyborczych, a to oznacza, że każdy może założyć swój komitet i każdy może wystartować, by w kampanii przekonać wyborców do siebie. Spotkałem na swojej drodze ludzi, którzy podobnie jak ja odrzucają sztuczny polityczny konflikt pomiędzy PO i PiS. Na jednej z konwencji Bezpartyjnych Samorządowców usłyszałem zdanie "ani mi PiS bratem, ani PO siostrą". Zgadzam się z tym, bo to rodzeństwo tak skłóciło już całą rodzinę, całą Polskę, że ludzie na ulicach patrzą na siebie z wrogością, wyzywają się i ja jestem już tym zmęczony.
RED.: Czyli startuje Pan z ramienia Bezpartyjnych Samorządowców? To ugrupowanie kojarzy się jednym jako koalicjant rządzącego PiS-u a innym jako dobudówka do opozycyjnego PO. Dlaczego?
ŁM: Startuję przede wszystkim, jako Łukasz Malczyk. Jako przedsiębiorca, jako społecznik, jako ojciec czwórki dzieci, które nie chcę, żeby za 18 lat żyły w kraju podzielonym tak, jak dzisiaj podzielona jest Polska. Nie da się oczywiście w polityce funkcjonować bez większego zaplecza, dlatego dzięki rekomendacji Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej chciałbym wystartować w okręgu nr 41 z którego pochodzę i w którym również mieszkam, z poparciem Bezpartyjnych Samorządowców, bo sam w głębi duszy czuję się takim samorządowcem. Samorząd kojarzy się jeszcze ludziom dobrze i byłoby super, gdyby politycy tego nie zepsuli, a dzięki głosom obywateli może uda się też tym samorządowym sznytem naprawić trochę naszą politykę krajową. Dlaczego BS jednym kojarzą się z PiS-em a innym z PO? Może dlatego, że na Dolnym Śląsku skutecznie rządzą z PiS-em, a w województwie Lubuskim z Platformą. Jesteśmy ludźmi zmęczonymi sporami, otwartymi na dobre rozwiązania, na pomysły, które usprawniają życie obywateli, a nie ciągłe przepychanki, że jedni to tacy, a drudzy owacy.
RED.: Jakie zatem postulaty na swoje sztandary wynieśli Bezpartyjni Samorządowcy?
ŁM: Bardzo dziękuję za to pytanie. To przede wszystkim Normalna Polska. Polska bez podziałów, bez zbędnych kłótni o sprawy drugorzędne, bez niepotrzebnych emocji, hejtu, nienawiści i złości. To koncentracja na człowieku. Na pracowniku i przedsiębiorcy, bo jak mówiłem wcześniej te dwie grupy różni niewiele, mają więcej wspólnego niż im się wydaje. Obecnie w społeczeństwie na każdym kroku buduje się sztuczne podziały. Nawet wśród młodych ludzi. Ktoś kto ma 24 lata nie płaci podatku dochodowego, a jak ktoś jest 3 lata starszy, to już płaci. My chcemy znieść podatek dochodowy dla wszystkich. Niech to przestanie być kara za pracę, niech to przestanie dzielić społeczeństwo. Skorzystają na tym wszyscy. Przedsiębiorcy, pracownicy i emeryci. Zerowy podatek dochodowy to tak naprawdę większe zarobki dla wszystkich, bez konieczności sztucznego podnoszenia najniższej krajowej.
RED.: Czym w takim razie sfinansujemy wydatki państwa?
ŁM: Przede wszystkim chcemy oprzeć politykę fiskalną na podatkach VAT i CIT. Rząd szczyci się rewelacyjną ściągalnością podatku VAT. Wykorzystajmy te doświadczenia i odciążmy obywateli, dajmy im złapać finansowy oddech. Ale żeby nie okazało się, że tylko o podatkach będziemy rozmawiać - Bezpartyjni Samorządowcy zaproponowali także, co bardzo mi się spodobało, bezpłatną komunikację. Na początku byłem sceptyczny, ale po rozmowie z moim znajomym z Lubina w województwie dolnośląskim dostrzegłem zalety. Brak biletów to brak kosztów po stronie operatora wynikających z druku biletów, ich kontroli i ściągania mandatów, a te jak wiadomo często lądowały w sądach - czyli redukujemy także liczbę błahych spraw przed wymiarem sprawiedliwości. We wspomnianym Lubinie udało się w taki sposób zreorganizować zbiorowy transport miejski, że koszty funkcjonowania są de facto zdecydowanie mniejsze niż były, kiedy biletowano podróże.
RED.: No tak, ale ktoś będzie musiał za to ostatecznie zapłacić.
ŁM: Oczywiście. Ale przyzna Pan redaktor i mam nadzieję, że Czytelnicy też się ze mną zgodzą, że lepiej chyba zapewnić pracownikom darmowy transport do pracy niż płacić rocznie dwa miliardy złotych na nierentowną telewizję wątłej jakości informacyjnej?
RED.: Ok. Mamy likwidację podatku dochodowego i brak opłat za transport miejski. Co jeszcze?
ŁM: Nie tylko miejski. Pociągi regionalne też zmieszczą się w tym dwumiliardowym budżecie. Oprócz tego ochrona zdrowia to taka nisza, z którą przez dekady nikt sobie nie poradził. Każdy obiecuje skrócenie kolejek, każdy obiecuje więcej pieniędzy i niestety żadnemu rządowi nie udało się jeszcze zmniejszyć kolejek poprzez dosypywanie pieniędzy do wora. Zdrowie obywateli powinno być nadrzędną wartością dla rządu, bo zdrowy obywatel to obywatel silny, pracujący i zarabiający nie tylko na siebie, ale także wypracowujący silną gospodarkę. Ale są też przypadki, w których ktoś zachoruje bez względu na to, jak o siebie dbał. Nie może być tak, że Polak, którego choroba zmusza do leczenia za granicą nie ma na to pieniędzy. Jako państwo powinniśmy wysyłać obywateli na leczenie tam gdzie mogą zostać szybko i skutecznie wyleczeni, czy to będzie klinika we Wrocławiu czy Poznaniu, czy Berlinie czy Nowym Jorku. Powinniśmy powołać komisję, która będzie oceniać każdy taki przypadek indywidualnie i nie decydować czy kogoś stać na leczenie, tylko gdzie ma być leczony, żeby jak najszybciej otrzymać niezbędną pomoc.
RED.: To nie jest trochę utopia?
ŁM: Nie, to są standardy, które powinny funkcjonować w Normalnej Polsce, po którą idziemy do Sejmu i Senatu. Chcemy pokazać, że nasze rozwiązania są możliwe. Nie wolno nam zamykać się w takim myśleniu, że czegoś się nie da zrobić, bo ktoś powiedział, że pieniędzy nie ma i nie będzie, albo że czegoś nie da się zrobić, bo w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Dlaczego nie możemy sfinansować posiłków w szkołach dla dzieci a mamy na wille dla organizacji zbliżonych do akurat rządzących? Dlaczego przez lata była luka VAT-owska, a teraz kiedy ponoć jej nie ma, to nadal nie stać nas na wyżywienie dzieci?
RED.: A co z kwestiami światopoglądowymi?
ŁM: Światopoglądowe kwestie to przede wszystkim nie miejsce na ogólnopolską politykę. Polityk powinien zajmować się sprawami gospodarczymi i wewnętrznymi państwa, żeby policja i wojsko działały w trosce o bezpieczeństwo obywateli, żeby infrastruktura była sprawna. To są sprawy, którymi ma zajmować się polityk. A to czy ktoś chce spać z tym czy z tamtym, to sprawa tych, którzy są zmęczeni i chcą iść spać, a nie polityka.
RED.: Dziękuję za rozmową.
ŁM: Dziękuję.
Wywiad przeprowadził red. Kasper Nowak
SFINANSOWANO PRZEZ KW BEZPARTYJNI SAMORZĄDOWCY
Napisz komentarz
Komentarze