Strażakiem jest się zawsze – nie tylko podczas akcji ratunkowych, ale także w codziennym życiu, gdzie gotowość do niesienia pomocy nigdy nie gaśnie. Taką postawą wykazał się druh Mateusz Żurawski z OSP Rudzienko (gm. Kołbiel), który bez wahania ruszył na pomoc rannej rodzinie z 3-tygodniowym noworodkiem.
Wokół wraku biegał mężczyzna
W mroźną niedzielę, 9 lutego, po godzinie 20:00 na drodze krajowej 50 w rejonie Maliszewa (powiat miński) na jezdnię wbiegł łoś, w którego uderzył samochód osobowy, a ten zderzył się czołowo z drugą osobówkę.
– Jechałem wtedy z moim 7-letnim synem, Filipem w kierunku Mińska, kiedy przed nami doszło do wypadku. Mój syn nie bał się, wiedział, co zrobię. Pobiegłem na miejsce wypadku, w którym zostało poszkodowanych pięć osób – mówi w rozmowie z „Przeglądem” Mateusz Żurawski z OSP Rudzienko, który szybko zabezpieczył miejsce zdarzenia. I tłumaczy, że z jednego uszkodzonego auta samodzielnie wysiadło dwóch mężczyzn, którzy mieli obrażenia głowy i wymagali pomocy. Pomagali też inni świadkowie. – Wokół drugiego wraku biegał zdenerwowany inny mężczyzna (miał złamany obojczyk i rękę). Mówił, że w aucie jest jego żona i malutkie 3-tygodniowe dziecko. To zmroziło mi krew w żyłach, bo nie było słychać płaczu noworodka – wspomina strażak.
Chwila, która zmroziła krew...
– Zacząłem przeszukiwać auto, zaglądałem do bagażnika, ale nigdzie nie było widać ani słychać maleństwa. Jego mama miała poważne obrażenia, jednak była stabilna – oddychała i mówiła, ale była uwięziona między tylnym siedzeniem a przednim fotelem. Wtedy liczyła się każda sekunda. Uznałem, że życie noworodka jest zagrożone, dlatego z pomocą męża kobiety i innym świadkiem ewakuowaliśmy poszkodowaną z wraku – mówi nam Mateusz Żurawski. – Zacząłem szukać dziecka wewnątrz samochodu. Po chwili je znalazłem. maleństwo było pod fotelem. Nie płakało. To była straszna chwila. Gdy ostrożnie zacząłem zdejmować becik i kocyki, po chwili maluszek zapłakał. Kamień spadł mi z serca – poczułem ogromną ulgę, że ta kruszynka żyje. Obejrzałem je dokładnie i wyglądało na to, że nic mu się nie stało – wspomina strażak. – Trzymałem noworodka na rękach, jednocześnie udzielając pomocy jego mamie. Pogotowie i inne służby były już w drodze. Ze względu na mróz zabrałem dziecko do swojego samochodu, aby je ogrzać. Mój syn był zaskoczony, ale szybko się zaangażował i pomógł. Maluszek uspokoił się, a nawet zasnął na moich rękach, co uwiecznił na zdjęciu mój Filip – mówi strażak. I dodaje, że po kilku minutach na miejsce dotarły karetki pogotowia i inne służby. – Lekarz zbadał dziecko i okazało się, że nic mu nie jest, jednak dla pewności noworodek został przewieziony do szpitala na obserwację. Jego rodzice również trafili do szpitala – podkreśla strażak Mateusz Żurawski z OSP Rudzienko.
Strażak miesiąca
Za bohaterską postawę strażak z OSP Rudzienko został uhonorowany prestiżowym wyróżnieniem. Dziś Mateusz Żurawski otrzymał tytuł „Strażak Miesiąca” za swoje zaangażowanie, profesjonalizm i odwagę. Wyróżnienie to trafiło również do druha Krzysztofa Sycha z OSP Sadowno (pow. węgrowski), który również wykazał się niezwykłym bohaterstwem. Nagrody wręczyły członkinie zarządu województwa mazowieckiego, Anna Brzezińska i Janina Ewa Orzełowska. W wydarzeniu uczestniczył m.in. wójt gminy Kołbiel, Sylwester Winek oraz naczelnik OSP Rudzienko, Adam Piraszewski, a także prezes Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP w Kołbieli, druh Krzysztof Jastrzębski.
– Druhowie po raz kolejny pokazali, że zawsze są gotowi nieść pomoc, niezależnie od okoliczności. Taką postawę chcemy doceniać i nagradzać. Tytuł „Strażaka Miesiąca” za styczeń otrzymał Krzysztof Sych z OSP Sadowno, a za luty wyróżniliśmy Mateusza Żurawskiego z OSP Rudzienko – mówi Janina Ewa Orzełowska.







Napisz komentarz
Komentarze