O Sosence i jej atrakcjach architektonicznych i kulinarnych napiszę na końcu. Tymczasem kilka historii, które w czasie międzywojnia wydarzyły się w uzdrowisku i tworzyły klimat tego niewątpliwie pięknego miasteczka. Nie tylko piękno świdermajerów, o których wiele już napisano, tworzyło koloryt otwockiego środowiska.
Poszukiwany oszust, dzierżawca kasyna w Otwocku
W 1930 r. obiegła miasteczko informacja, która ucieszyła wielu znudzonych kuracjuszy. Tytuł w prasie warszawskiej informował: „Otwock otrzyma przecie ruletkę”. Tak napisali: „Jak wiadomo, wszelkie dotychczasowe próby, by magistrat otwocki przyznał koncesję na utworzenie w Otwocku kasyna i ruletki, rozbijały się dotąd stale. Ostatnio jednak nastąpić miał zwrot. Jak mówią, rokowania w sprawie przyznania koncesji na ruletkę w Otwocku posunęły się tak daleko, że zachodzi możliwość szybkiego podpisania umowy. Ruletka rozpocząć ma „urzędowanie” jeszcze w bieżącym sezonie zimowym, około Nowego Roku.” I tu ciekawostka! Bo w kilka lat później policja w 1937 r. poszukuje dzierżawcy kasyna, który dopuścił się wyłudzania kaucji od bezrobotnych. Zbigniew Moskwiński założył w wynajętych pokojach przy ul. Żurawiej w Warszawie biuro przemysłowo-handlowe pod nazwą Tara i angażując personel, pobierał od zatrudniających się pracowników kaucję. W ten sposób wyłudził od kilku osób spore sumy pieniędzy, po czym przepadł bez wieści. Do policji zgłosili się trzej woźni: Józef Młynarczyk (Jeziorna), od którego Moskwiński pobrał 1000 zł, Stanisław Madejak (Miedzeszyn) – 600 zł i Walenty Jędrasik (Grajewska 17) – 350 zł. Nie jest to pierwsza afera Moskwińskiego. Niedawno policja zlikwidowała podobne biura, założone przez niego, przy ul. Czackiego, Świętokrzyskiej i na Nowym Świecie.
„Brijus” przepełniony, sklepy do likwidacji
Podróż po Otwocku we wrześniu 2023 r. była wyjątkowo urocza i jednocześnie nostalgiczna, powodowała tę nostalgię wyjątkowo, jak na wrzesień, piękna pogoda i wysokie temperatury. Otwock w rejonie staromiejskim był bardzo interesujący, ale też zaskakiwał brak zgiełku ulicznego, jakaś dziwna cisza. Uruchomiła się nasza wyobraźnia, zastanawiałyśmy się, jak tu było dziesiątki lat temu, gdy społeczność żydowska prowadziła tu swoje życie. Dziennikarz piszący o Otwocku w 1938 r. pisał o innym klimacie niż ten, którego doświadczyłyśmy, informował o przepełnieniu uzdrowiska. W samym sanatorium „Brijus” co w języku jidysz znaczy zdrowie, przebywało 300 kuracjuszy i była to nienotowana od dawna frekwencja i wobec tego przybywający kuracjusze byli umieszczeni w „Goldflamowce” pod Świdrem. Posiadaczy sklepów przy ul. Kościelnej cieszył pewnie ten ruch uliczny i ilość klientów, aż tu przyszły złe wiadomości. Zarząd miejski wydał zarządzenie, że wszystkie domki przy ul. Kościelnej i ul. Warszawskiej mają być zburzone do 30 września 1939 r., a przecież w nich właśnie mieściło się kilkanaście sklepów żydowskich.
Stałyśmy we wrześniu 2023 r. na ul. Kościelnej zachwycone willą Julia, a właściwie tym, co po niej pozostało i ogarniał nas smutek, żal nam tych biedaków sprzed wojny, którzy nagle mieli pozamykać swoje sklepiki, a jednocześnie wiedziałyśmy, że to, co się wydarzy później, po 1939 r. będzie jeszcze większym koszmarem. Trudno było, stojąc na ulicy Kościelnej w Otwocku o tym nie myśleć.
Afera Biletowa
W oddali za torami kolejowymi króluje ciekawa bryła budynku dworca. Ciekawa jestem czy ktoś jeszcze pamięta aferę biletową? A było to tak: „Władze kolejowe zauważyły od pewnego czasu, że mimo wielkiej frekwencji pasażerów na linii Warszawa-Otwock liczba biletów, sprzedawanych przez kasy nie jest imponująca. Zaczęto badać przyczyny tego dziwnego zjawiska i oto po dłuższej obserwacji zwrócono uwagę na skromną postać niejakiego Szyi Dona, ulicznego sprzedawcy owoców, rezydującego stale przed dworcem Gdańskim. Jegomość ten co jakiś czas pozostawiał swój stragan na opiece jakiegoś znajomego, a sam galopował do poczekalni, gdzie ludziom, stojącym w kolejce do okienka i tajemniczym szeptem proponował nabycie biletu za tańszą cenę. Handel biletami szedł lepiej niż najsmaczniejszymi kosztelami. Z pana Dona nie spuszczano od tej chwili oka i wkrótce ujrzano, jak zbliżył się do biletera kolejowego, Wiktora Hawryłkiewicza (z Brwinowa), który wręczył mu sporą paczkę biletów. Wspólników aresztowano, mimo gorących protestów i zaczęto energicznie badać. I oto wyszło na jaw, że kierownikiem owego „biura podróży” jest niejaki pan Izrael Szpitalnik z Otwocka, którego najbliższym pomocnikiem jest brat Josek Szpitalnik. Jednym z referentów tej oszukańczej imprezy był p. Jan Śliwka. Zamieszkały w Płudach. Poza tem na usługach „biura podróży” pozostawał szereg innych osób, w tej liczbie bileter Hawryłkiewicz i Szyja Don. Aresztowano ogółem ośmiu członków bandy oszustów biletowych, „pana prezesa” Szpitalnika natomiast w domu nie zastano, wobec czego policja szuka teraz energicznie i jego, by prosić go siedzieć”. Pan Szpitalnik poszedł pewnie siedzieć w więzieniu, choć nie do końca to jest pewne. Zastanawiający jest ten czas tuż przed wojną w Otwocku, czas zadać pytanie, czy było tu bezpiecznie. Newsy prasowe z tego czasu informowały o bandytach, którzy bez pardonu strzelali do niewinnych ludzi. I tak na przykład w roku 1936 posterunek policji w Otwocku został powiadomiony, że bandyci strzelają do dozorców.
Krwawe wydarzenia w Michalinie
Tak o tym pisze dziennik „5 Rano” z 15 sierpnia 1936 r.: „Wczoraj posterunek policji w Otwocku, został powiadomiony, że w Michalinie jacyś osobnicy oddali szereg strzałów do dozorców nocnych. Dozorcy odpowiedzieli strzałami. Osobnicy zbiegli. Natychmiast zarządzono, policyjną obławę, obstawiono meliny złodziejskie i wysłano patrole w okoliczne lasy. O godzinie 7 rano do jednego z domów w Otwocku, w którym mieściła się melina złodziejska, usiłowało wejść dwóch osobników. Policjant stojący na czatach zawiadomił komendanta posterunku, który wraz z innymi policjantami przybył na melinę. Osobnicy, widząc zbliżających się policjantów zbiegli. Za uciekającymi pogonili policjanci. Osobnicy dali strzały do policjantów. Między bandytami a policjantami wywiązała się strzelanina. Wreszcie bandytów ujęto. Okazali się nimi Jan Jastrzębski i Marian Prasuła. Prasuła, znany policji jako złodziej (ostatnio zastrzelił on niejakiego Ladziaka w Gocławku oraz poranił narzeczoną jego i matkę). Obaj bandyci planowali napad na willę w Michalinie”. Wydarzenia tu opisane, szczególnie napady z bronią w ręku, ale też liczne pomysły oszustów zapewne nie były specyfiką, tylko Otwocka, w innych podobnych miasteczkach i miastach było podobnie. Policja miała co robić. (cdn.)
Napisz komentarz
Komentarze