A przecież w tym czasie tworzyli tacy pisarze jak Sienkiewicz, Prus czy Orzeszkowa. Spodziewano się, że życie pisarza niedługo może się skończyć, gdyż zdiagnozowano u niego ciężką chorobę płucną, ale nikt się nie spodziewał po umieszczeniu Junoszy w Otwocku w sanatorium, że katastrofa nastąpi tak szybko. Uwielbiano twórczość Klemensa Junoszy, gdyż był świetnym humorystą i jego teksty były pełne dowcipu, sam twórca był ceniony za miły dla wszystkich charakter. Był pogodnym człowiekiem, ciągle młodzieńczy i w każdej opisującej przez siebie postaci ludzkiej nawet z największego drania, potrafił wydobyć ten cień dobra.
Kim był Klemens Szaniawski
Urodził się dnia 23 listopada 1849 roku w Lublinie, z ojca Władysława, podprokuratora sądu i z matki Leontyny z Brodowskich. Oboje rodzice wcześnie zmarli. Klemens uczył się w gimnazjum w Siedlcach, mimo wielkiej chęci studiowania na Uniwersytecie Warszawskim z braku pieniędzy na dalszą naukę zaprzestał edukacji. Zatrudnił się wówczas na stanowisku urzędnika w Lublinie. W czasopiśmie „Wędrowiec” tak skwitowano ten czas jego życia: „W tej to epoce Junosza (pseudonim z własnego klejnotu herbowego), przyszły autor „Panów braci” czynił obserwacje nad otaczającymi go ludźmi ...których później tak świetnie do swoich utworów wprowadził. W ciszy wiejskiej, młodzieniec, obdarzony niepospolitemi zdolnościami i zapałem do nauki uzupełniał braki wykształcenia literackiego”. Gdy zdobył sobie dostatecznie dużo czytelników, przeniósł się do Warszawy, aby tu żyć z pióra. Ożenił się z Karolina Piasecką córką lubelskiego rejenta, też literatką. Mieli 3 synów. (Syn Szaniawskich Władysław, tu dygresja, felietonista w dziennikach warszawskich został rozstrzelany w lasach Chojnowskich pod Stefanowem 12 lutego 1943 r. w wieku 68 lat).
Pogrzeb w Otwocku
Powód, dla którego przedstawiam opis pogrzebu w Otwocku Klemensa Junoszy Szaniawskiego, jest oczywisty, trudno będzie znaleźć bardziej wzniosły tekst opisujący ceremonię pogrzebową, która uwidacznia miłość do zmarłego, żal po jego odejściu i obyczaje końca XIX w. Oto fragmenty: „O chłodnym i wietrznym ranku wyruszyło wczoraj koleją nadwiślańską do Otwocka grono kolegów po piórze i wielbicieli zasług Klemensa Junoszy Szaniawskiego, by wziąć udział w przeniesieniu zwłok jego z kaplicy św. Wincentego w Otwocku na kolej nadwiślańską. Była godzina 10.00 z rana, kiedy podążywszy ulicą, wyciętą w lesie sosen, wprost od dworca kolejowego do kaplicy wiodącą, szli na gromadki podzieleni, żałobni goście warszawscy, w liczbie około 250 osób, znaleźli się u trumny zasłużonego pisarza. Skromnie i cicho tu przy tej trumnie.
Najbliżej trumny stanęła rodzina ś. p. Klemensa Szaniawskiego, więc żona p. Karolina z Piaseckich z trzema synami: Władysławem, Stefanem i Jerzym, siostra Maria z Szaniawskich Bętkowska z mężem Feliksem i córką Reginą; bracia stryjeczni, pp. Witold i Wacław Szaniawscy (ostatni z żoną), siostry cioteczne Butkiewiczowa z córką, p. Teresa Mrówczyńska, wreszcie doktorostwo Lewińscy.
Tuż obok rodziny znalazło się dwudziestu kilku literatów i publicystów ze wszystkich prawie pism
warszawskich oraz J. M. Kamiński, jako ongi redaktor Kolców, w których ś. p. Junosza swój
termin literacki odbywał, a dalej przedstawicielki delegacji pracy kobiet przy sekcji drobnego
przemysłu i handlu, dwaj młodsi księgarze pp.Koliński i Sadowski, kilkudziesięciu studentów uniwersytetu, wreszcie kilkadziesiąt osób obojga płci z szerszej publiczności Warszawskiej, tudzież liczny zastęp mieszkańców Otwocka, właścicieli willi ich służby i włościan. Mimo iż większość redakcji i wiele osób prywatnych zwykle wieńce zastąpiło ofiarą na kształcenie najmłodszego syna Junoszy, liczne wieńce, przywiezione z Warszawy, pokryły przecież w zupełności trumnę i usłały jej podłoże z żywych kwiatów, przeplecionych wstęgami i szarfami. Oto napisy na wieńcach, wskazujące ich pochodzenie:
„Najdroższemu mężowi i ojcu – żona i synowie”, „Zacnemu i kochanemu Klemensowi Junoszy Szaniawskiemu – od rodziny”, „Od Henryka Sienkiewicza”, „Kamil Sierzputowski – najlepszemu koledze z ławy szkolnej i z konwiktu w Siedlcach”, „Zasłużonemu pracownikowi na niwie literackiej – studenci uniwersytetu” (piękny wieniec metalowy, szarfy białe z napisem brązowym),
„Warszawskie Towarzystwo wioślarskie – swemu członkowi” (przywieziony przez delegata Towarzystwa p. Zaborskiego), „Od chorych i lekarzy zakładu w Otwocku”, „Zacnemu człowiekowi”, „Kochanemu koledze – od grona literatów” ...itd. O godz. 10 minut 15 dzwonek kapliczki obwieścił pobożnym rozpoczęcie nabożeństwa. Jakoż wyszedł ze mszą świętą śpiewaną przed wielkim ołtarzem ks. Zygmunt Szaniawski, redaktor Przeglądu Katolickiego. Podczas nabożeństwa kwartet podwójny chóru opery warszawskiej wykonał „Requiem”, „Sędzio wieczny” Moniuszki, „Sanctus” i „Agnus Dei”, „Ave Maria” itd.… Po mszy świętej zestawiono trumnę z katafalku na posadzkę kaplicy i odkryto jej wieko dla stwierdzenia tożsamości osoby Klemensa Junoszy Szaniawskiego. Wzruszająca była ta chwila ostatniego pożegnania najbliższych z zacnym mężem, ojcem i bratem, a łzy zabłysły w oczach wszystkich jej świadków. Wreszcie trumnę zalutowaną opieczętowali wójt gminy Otwock p. Florjańczyk i dr. Geisler.
O godz. 12. znowu zapłakał dzwonek sygnaturki. Delegaci z wieńcami ustawili się w
rozwiniętym szeregu; ks. redaktor Szaniawski zaintonował In paradimm i sześciu publicystów warszawskich, a mianowicie pp.: redaktor Stanisław Libicki, dr Władysław Rabski, Józef Jankowski, Konrad Sulicki, Franciszek Psarski i Wacław Orłowski, wynieśli ciało z kaplicy i cichy orszak żałobny skierował się ku dworcowi kolejowemu.
W czasie tego pochodu dziennikarzy zastąpili niebawem w niesieniu trumny studenci uniwersytetu; dalej dźwigali ją włościanie miejscowi, z tego ludu mazurskiego, który zmarły tak znał i kochał,
wreszcie młodzież doniosła ciało do przygotowanego na 1inji wagonu nr 161,015.
W końcu chór odśpiewał jeszcze hymn „Wznieś się duszo!” Moniuszki. Wagon zamknięto. Na drzwiach jego widniał krzyż z jedliny i klepsydra. A traf zdarzyło się podczas ustawiania trumny ś.p. Junoszy, w wagonie unosił się ponad nim bocian, ulubiony ptak zmarłego pisarza.
….. dr. M. Geisler w refektarzu swego zakładu podejmował śniadaniem rodzinę ś. p. Szaniawskiego, prasę, młodzież uniwersytecką i artystów-śpiewaków.
Następnie uczestnicy żałobnego obrzędu zgromadzili się znów na stacji, skąd po godzinie 3-ej rodzina ś. p. Klemensa Junoszy Szaniawskiego wraz z wagonem wiozącym zwłoki znakomitego pisarza, odjechała do Lublina; warszawianie zaś pociągiem krzyżującym się w Otwocku, powrócili do miasta”. Ten ciekawy tekst napisał dziennikarz „Kurjera Warszawskiego” o pseudonimie Z. J. N.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze