Podgrupa interwencyjna działająca w ramach Fundacji Viva! opublikowała w mediach społecznościowych historię psa, którego życie nie było usłane różami…
– Dawno nie widzieliśmy takiego dramatu… To, co zobaczyliśmy dziś ścięło nas z nóg. Dzisiejsza interwencja to historia o OBOJĘTNOŚCI, UPODLENIU, poczucia braku ODPOWIEDZIALNOŚCI i ogromnej KRZYWDZIE, którą wyrządził człowiek. Dostaliśmy zgłoszenie o zaniedbanym psie na terenie firmy budowlanej w Józefowie. Gdy dojechaliśmy na miejsce ujrzeliśmy stareńkiego psa, wyglądającego jak 100 nieszczęść – zaczyna się wpis na Facebooku.
Pies, którego zastano na terenie jednej z firm, żył w fatalnych warunkach.
– Jego miejscem była komórka z drewna, dodatkowo zamknięta w blaszanym garażu BEZ dostępu do ŚWIATŁA… Latem bardzo gorąco, zimą nie zapewniał ochrony przed minusowymi temperaturami… z komórki wychodził tylko na noc i w weekendy, kiedy był zostawiany sam sobie na całe dnie. Nie miał dostępu do wody - pracownica utrzymywała, że wodę dostaje, ale garnek był suchy, z kurzem i trocinami w środku – relacjonuje Viva!
Na ratunek bezimiennemu psiakowi
Pies nie miał nawet własnego imienia, otrzymał je dopiero po odebraniu przez członków Fundacji. Dodatkowo pracownicy firmy twierdzili, że psiak jest z nimi od zawsze i rzekomo ma 28 lat.
Pies był w bardzo złym stanie fizycznym. Był wychudzony i odwodniony, ciało miał pokryte dredami, kołtunami i trocinami, które wbiły mu się w skórę. Ta była zresztą odparzona, swędząca i śmierdząca. Sierść wypadała, a skóra odchodziła od ciała. W bardzo złej kondycji były też uszy czworonoga.
– Wióreczek został wstępnie ostrzyżony, aby pozbyć się najgorszego syfu i to odsłoniło obraz tragedii. Nie wiemy, ile uda się dla niego zrobić… Musi przejść pilną konsultację dermatologiczną, żeby dowiedzieć się jak można pomóc jego skórze! Jesteśmy wściekli. Wściekli za to, jak bardzo upodlony i skrzywdzony został Wiórek… Co więcej, dowiedzieliśmy się, że staruszek „miał być do uśpienia, bo sąsiadowi przeszkadza, że szczeka w nocy”. Naprawdę, dziś brakuje nam słów… - podkreślają pracownicy Fundacji we wpisie w mediach społecznościowych.
Po kilku dniach od interwencji pracownicy odwiedzili Wiórka i otrzymali informacje na temat jego stanu zdrowia. Okazało się, że pies ma grzybicę skóry i uszu, anemię i podwyższone parametry wątrobowe.
– Dziadzio ma zalecenie kąpieli leczniczych i nakładane są specjalne maści, aby zabezpieczyć skórę - to jeden wielki, bolesny stan zapalny. Każdy dotyk powoduje ból i otarcia. Dodatkowo lekarze stwierdzili, że jeden z pazurów wrósł mu w skórę do takiego stopnia, że będzie konieczny zabieg chirurgiczny – inaczej nie da się usunąć części pazurka, która tkwi w skórze. Nawet taka rzecz jak obcięcie pazurów była zbyt skomplikowana dla ówczesnych właścicieli Wiórka…Ile musiało to trwać? Miesiące? A może lata? – dopytują w nowym wpisie na Facebooku pracownicy Vivy!
Na szczęście są też pozytywy – Wiórek wychodzi na spacery i zajada smaczki.
Napisz komentarz
Komentarze