Kim był król nieboszczyków?
Mordechaj Pinkiert (1892 – 1943) był polskim przedsiębiorcą pogrzebowym w okresie dwudziestolecia międzywojennego nazywanym „królem nieboszczyków”. Pełnił funkcję kierownika w przedsiębiorstwie filantropijnym Ostatnia Posługa i w czasie pełnienia tej funkcji został oskarżony o malwersacje z łamaniem prawa włącznie. Stanął przed sądem w 1937 r. Wcześniej założył swoje przedsiębiorstwo pogrzebowe „Wieczność”(1935 r.). Pinkiert zwrócił na siebie uwagę rozrzutnym stylem życia, wydawaniem bajońskich sum na kolacje w eleganckich lokalach i kupowaniem żonie drogiej biżuterii i futer. Kuła w oczy zazdrośników elegancka willa w Śródborowie. Razem z Pinkiertem stanęli przed sądem lekarze, którzy wydawali akty zgonów. Im zarzucano, że często nie oglądali zmarłych i wydawane akty były łamaniem prawa.
Początkowo sędzia nie zgadzał się aby w procesie w charakterze świadków stanęli rabini, ale ich upór aby wziąć udział w sprawie był nieugięty. No i tak: jedni uważali, że Pinkiert to oszust, inni, że poświęcał się swojej pracy i pomagał tym, którzy tego potrzebowali. Prawo polskie w tym czasie nakazywało przeprowadzać sekcję zwłok w przypadkach nagłych zgonów, religia i tradycja żydowska była temu przeciwna. Było też wiele innych sprzeczności – prawo a religia. I tu niewątpliwie Pinkiert mógł pomagać rodzinom zmarłych, aby pogrzeby ich bliskich odbywały się zgodnie z ich światopoglądem. Sławna była w tym czasie sprawa Helmanowej pięćdziesięcioletniej kobiety. W kilka godzin, na wieść o jej śmierci, zmarła jej 80. letnia matka. Pinkiert aby uniknąć w przypadku obu kobiet sekcji zwłok sfałszował akty zgonu poprawiając wpis lekarza. Gdy stwierdzono fałszerstwo, wydano nakaz wstrzymania obu pogrzebów. Zwłoki przekazano do prosektorium, gdzie odbyła się sekcja. Pinckerta aresztowano, a wraz z nim urzędniczkę pracującą w jego zakładzie. Pytanie czy łamał drastycznie prawo?
Przypomnę też, że lata 30. były latami narastających konfliktów między społecznością katolicką i chasydzką, co na pewno miało znaczenie w podejściu do sprawy Pinkierta.
W oczekiwaniu na wyrok
14 października 1937 r. oczekiwano w sądzie na wyrok. I jak pisze dziennik „5-ta Rano” pismo codzienne żydowsko – polskie: „..wyroku w procesie Pinkierta oczekiwano z olbrzymim zainteresowaniem. Absorbowała wszystkich kwestia wymiaru kary.” Prokurator twierdził, że Pinkiert jest przestępcą zawodowym, adwokat uważał, że nie jest przestępcą zawodowym. Czy sąd podzieli zdanie prokuratora miało ogromne znaczenie, bo wtedy kara byłaby dużo większa i nie podlegała amnestii, zastanawiali się wszyscy śledzący sprawę.
Ogłoszenie wyroku zapowiadano na godz. 13.00. Na długo przed 13.00 korytarz sądowy został zajęty przez publiczność, proces miał wielkie zainteresowanie. Jak pisze sprawozdawca, publiczność zachowywała się hałaśliwie i mogło się to skończyć zajściami. W kuluarach szły zakłady o wysokość wyroku. O godzinie 13.30 policja wprowadziła na salę Pinkierta, który nie miał już tak buńczucznej miny jak zawsze. Usiłował się uśmiechać, ale to był uśmiech zdradzający niepewność. Za chwilę dzwonek i na salę wchodzi sąd. Sędzia odczytuje całą konkluzję oskarżenia. Okazuje się, że z kilku zarzutów sąd Pinkierta uniewinnił, ale z kilku nie. W końcu sąd wymierza Pinkiertowi 3 i pół roku więzienia i 10 tys. zł. kary z ewentualną zamianą na jeszcze jeden rok więzienia.
Sędzia stwierdził również, że członkowie towarzystwa Ostatnia Posługa wiedzieli o tym co robi Pinkiert i się z tym zgadzali. W posumowaniu wyliczono, że kierownik przywłaszczył sobie około 50 tys. zł. Tak wynikało z braku rachunków. Czyli oszustwo nie wchodziło tu w rachubę, ale nierozliczanie się z firmą i brak rachunków. Bardzo to dla mnie skomplikowane i karkołomne uzasadnienie. Jednym słowem można to wyjaśnić. Jeśli rodzina zmarłego nie chciała aby ten był poddany sekcji zwłok i pragnęła aby został pochowany według obrządku starozakonnego, to zwyczajnie Pinkiert to ułatwiał, ale jednocześnie łamał prawo. To, że przy okazji rodzina odwdzięczała się niezłą sumką za takie postępowanie, to już inna para kaloszy, jak mówiła moja babcia. Nie mnie oceniać.
Ciekawa była też kwestia zmiany zeznań. Świadkowie zeznawali inaczej przed sądem, a inaczej w czasie sprawy sądowej przed sędzią. I nie wiadomo gdzie kłamali. I czy zmieniali zeznania pod wpływem rodziny Pinkierta i środowiska, czy sumienie ich ruszyło.
Niestety sąd uznał Pinkierta za przestępcę zawodowego i że ze swojego stylu pracy i życia uczynił sobie niezłe źródło dochodu. Trywializując sprawę: Pinkiert miał pensji 500 zł. a na boku zarabiał około 900 zł. miesięcznie.
Dalsze losy króla nieboszczyków
Pinkiert odsiedział już 20 miesięcy i złożył kaucję w wysokości 10 tys. Czy to wystarczyło żeby nie był dalej w więzieniu? W życiorysie króla nieboszczyków czytam, że zamknięty w getcie warszawskim dalej prowadził firmę pogrzebową. Chciano go uratować, ale nie zgodził się na wyjście z getta, pozostał do końca. Przypuszcza się, że zginął w czasie powstania w 1943 r. albo w partyzantce.
Dręczy mnie jedna sprawa w tej historii. Chodzi o rozbieżność między prawem a obyczajem, bo na pewno to było furtką do nadużyć i łapówek. Nic nowego.
Jeszcze dodam, że Pinkiert był twórcą przewodnika wydanego w 1936 r., chodzi o przewodnik po cmentarzu przy ul. Okopowej. Na tym cmentarzu pochowani są członkowie jego rodziny, między innymi syn Józef Izaak Pinkiert specjalista w dziedzinie telekomunikacji, dyrektor (po wojnie) Diory w Dzierżoniowie.
Epilog
W 1938 r. gazety podały, że sąd apelacyjny uchylił wyrok i postanowił, że król nieboszczyków zostanie zwolniony z więzienia i wyjdzie za kaucją w wysokości 30 tys. zł., ale to nie był koniec bo w sierpniu 1939 r. gazety donosiły: „Sąd Apelacyjny w ogłoszonym wczoraj wyroku uznał, że Pinkiert nie jest przestępcą zawodowym i że w związku z tym ma do niego zastosowanie amnestia. Po zastosowaniu tedy amnestii „król nieboszczyków" skazany został na łączną karę dwóch lat więzienia, zaś po odliczeniu aresztu prewencyjnego Pinkiertowi pozostaje do odcierpienia zaledwie dwa tygodnie kary. Jednocześnie z mocy amnestii darowano Pinkiertowi wymierzoną przez Sąd Okręgowy grzywnę w wysokości 10.000 zł.”. I ten wyrok pozostawiam bez komentarza.
Czytaj również:
Napisz komentarz
Komentarze