Historia Otwocka, to dzieje uzdrowiska i wilegiatury wzajemnie się uzupełniające i przenikające. W poprzednim numerze „Przeglądu Otwockiego” mogli Państwo przeczytać o uzdrowiskowym początku, a dzisiaj słów kilka o tym jak narodziła się wilegiatura.
Czym w ogóle jest wilegiatura? Otóż słowo to pochodzi z języka włoskiego „villegiatura” lub francuskiego „villégiature” oznaczającego letni domek na wsi. Od tego określenia powstała polska „wilegiatura” oznaczająca dłuższy pobyt latem na wsi lub letni długi wypoczynek.
Andriolli i Brzegi… początek wilegiatury
A gdzie są Brzegi? Miejsce, nad wysokim brzegiem Świdra, które przeszło do historii jako folwark Brzegi to teren obecnie zajmowany przez nowoczesny ośrodek hotelowo-konferencyjny „Z-hotel” wybudowany w 2012 r. przy ul. Wczasowej 25 w otwockim Świdrze. Na terenie tym znany rysownik i malarz, weteran 1863 r., Michał Elwiro Andriolli założył swoje wymarzone siedlisko. Był on pierwszym, który docenił uroki nadświdrzańskiego krajobrazu oraz dogodne jego połączenie z Warszawą dzięki Kolei Nadwiślańskiej. Andriolli był urodzonym w Wilnie synem włoskiego oficera Wielkiej Armii Napoleona i polskiej szlachcianki. Związał się z Mazowszem pracą i miejscem zamieszkania, ponieważ jako amnestiowany powstaniec 1863 r. miał zakaz powrotu w rodzinne strony, na Litwę. 21 lutego 1880 r. kupił okazjonalnie za 18 000 rubli, od właściciela dóbr Otwock Stary Zygmunta Kurtza, 12 włók (201,4 ha) gruntu z tego 6 włók lasu nad Świdrem z parcelowanego folwarku Anielin (jego zabudowa znajdowała się u zbiegu dzisiejszych ulic Andriollego i Hrabiego na pograniczu z Karczewem). W następnym roku zakupiony przez niego majątek został urzędowo przemianowanym na Brzegi. Andriolli zauroczony nadświdrzańskim krajobrazem pisał: „Mam to czegom pragnął, do czegom wzdychał: naturę i ciszę”.
Andriolli, prekursor stylu świdermajer
Jeszcze tego samego roku wznosi według swojego pomysłu pierwszą, niewielką pracownię, służącą mu również za sypialnię i zakłada ogród. Wznosząc ten dom jak i następne w Brzegach, wymyślił nowy rodzaj konstrukcji ścian i jego zdobnictwo. Własnoręcznie rysował na deskach ozdoby i ornamenty, po czym zlecał ich wykonanie miejscowym cieślom i stolarzom. Ornamentyka ścian, szczytów, otworów drzwiowych, okiennych, otwartych werand miała w sobie coś z kolorytu podmoskiewskich daczy i alpejskich kurortów. Później te zaproponowane przez niego rozwiązania techniczne i plastyczne kopiowali miejscowi rzemieślnicy przy budowie kolejnych domów w rozwijających się pobliskich letniskach. Z czasem domy budowane według koncepcji Andriollego zostały nazwane świdermajerami.
W swojej pierwszej pracowni w Brzegach, Andriolli 22 grudnia 1881 r. ukończył ostatnie ilustracje do „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. W 1883 r. nieszczęśliwie wybuchł pożar, który strawił całą pracownię artysty wraz ze zgromadzonymi tam pracami. Tylko dzięki pomocy sąsiada z Bojarowa, Konstantego Moes-Oskragiełły udało się uratować nieliczny dobytek i rysunki artysty. Kolejna, większa pracownia i dwie nowe wille wzniesione zostały już nie nad samą rzeką, a w odległości 100 metrów od jej brzegów.
O początkach zamieszkania artysty nad Świdrem, znana warszawska publicystka Karolina Beylin w swojej książce „Dni powszechne Warszawy w latach 1880-1890”, napisała:
„Był jednym z nielicznych ludzi, którzy własną fizyczną pracą tworzą swoją siedzibę. Za pieniądze zarobione przeważnie w warszawskim tygodniku „Kłosy”, którego był stałym ilustratorem, kupił kawałek gruntu zarośniętego dzikimi chwastami i krzewami. Wystawił tam zrazu własnymi rękami coś w rodzaju szałasu i w nim zamieszkał. Wyruszał ze strzelbą na wilki do pobliskiego lasu, żywił się byle czym, sypiał owinięty burką.”
Kolonia letniskowa nad Świdrem
Zakupione Brzegi były dla Andriollego z jednej strony lokatą kapitału, a z drugiej próbą stworzenia wzorcowej, a zarazem dochodowej i estetycznie urządzonej pośród dziewiczej przyrody kolonii wilegiaturowej. Wychodził on z założenia, iż nawet tanie budownictwo drewniane wcale nie musi być brzydkie, o czym przekonał się w Alpach i na dalekiej Syberii. Inwestycja była strzałem w dziesiątkę. Po latach dr Henryk Dobrzycki zanotował:
„Myśl pobudowania domków i założenia kolonii w miejscowości zdrowotnej i pięknej, jaką zakupił Andriolli musiała mieć rację bytu, dowodzi to okoliczność, iż wkrótce potem do właściciela Brzegów udawać się zaczęli interesanci, pragnący w jego sąsiedztwie, siedziby dla siebie pobudować. W lat kilka miał już Andriolli licznych sąsiadów odstępując im bardzo chętnie po kawale gruntu ze swojego terytorium.”
O Brzegach Andriollego pisał też Adam Pług w Kłosach z 1884 r.:
„Posiadłość Andriollego, któremu w przeszłym roku, wkrótce po wyjeździe jego do Paryża, pożar zniszczył jeden z trzech domków, a przy nim i pracownię artystyczną, świeżo wzniesioną, razem z tekami bardzo cennych rysunków – dziś składa się z dwóch tylko dworków, które z czasem stanowić będą antynenje okazałego dworu, jaki ma stanąć niezadługo w doskonale obranym miejscu, gdzie duża kępa drzew liściastych, pięknie rozrosłych stanowi przewyborny materiał do wytworzenia angielskiego ogrodu. Brzegami nazwał Andriolli swoją siedzibę, aż dlatego, że oba brzegi Świdra w tym miejscu jego własność stanowią, a po wtóre, że lewy z nich, podmywany i urywany ciągle przez gwałtowny prąd rzeki, on własną swoja ręką ustalił, obsadziwszy go na całej długości mnogimi tysiącami prątków wierzbowych, które już pięknie się rozrosły – i bieg wody uregulowawszy tamami.”
Rozbudowa kolonii wilegiaturowej
W latach 1883-86, gdy artysta przebywał głównie za granicą, kolonią letniskową i folwarkiem zarządzała jego siostra, która doglądała ok. 30 robotników, którzy siali, zbierali, młócili płody rolne, ścinali i karczowali las, budowali kolejne wille, sadzili krzewy ozdobne, umacniali faszyną brzegi. W kolejnych latach, na następnych parcelach, na brzegu rzeki, pośród zieleni wznosi kolejnych siedem letniskowych willi. W 1885 r. artysta zakupił, niepotrzebne już cztery drewniane pawilony Warszawskiej Wystawy Rolniczo-Przemysłowej z Placu Ujazdowskiego (dziś Plac Na Rozdrożu). Rozebrane domy przetransportował, mającym wówczas jeszcze połączenie z Wisłą Kanałem Ujazdowskim, po czym w górę rzeki do Świdra i swojej kolonii. Po ich niewielkiej przebudowie ustawił je nad korytem rzeki. Teraz wilegiatura liczyła już 14 drewnianych, jednolitych stylowo, willi do wynajęcia. Nazwy daczom nadawali zwykle sami lokatorzy. I tak: pierwszy z brzegu domek nazwany został „Granicznym”, drugi zwał się „Królikowskim”, gdyż tam przemieszkiwał lat kilka znany aktor dramatyczny; obok usadowił się „Janicki” – miejsce pobytu inż. Janickiego, jednego z budowniczych kanału Sueskiego. „Sędzia” był to domek, w którym wcześniej zasiadali sędziowie Wystawy Rolniczo-Przemysłowej. Domek tzw. „Mój” był pracownią Andriolliego. Dalej wille: „Wenecja”, „Cacko”, „Mały”, „Wygodny”, „Sosnowy”, „Ogrodnik”, „Średni” i „Gościnny” dopełniały całości. Wśród całej zabudowy na wyróżnienie zasługiwał tzw. „Dwór” najobszerniejszy, wygodny i starannie zabudowany oraz ozdobiony, miał służyć artyście i jego przyjaciołom na „stare lata”. Oprócz tego na terenie znajdowały się zabudowania gospodarcze folwarku.
Letnicy ze świata kultury i sztuki
Wybudowane wille zaczął wynajmować letnikom, głównie ze świata kultury i sztuki. Słynne festyny, przejażdżki konne, potańcówki, gry towarzyskie, koncerty orkiestr dętych i kameralnych, zabawy do białego rana czy spektakle teatralne i cyrkowe, a nawet pokazy sztucznych ogni organizowane przez niego odbijały się głośnym echem w prasie warszawskiej, stanowiąc dodatkową reklamę całego przedsięwzięcia. Przenosząc się z Warszawy na wilegiaturę, zmieniano jedynie środowisko klimatyczno-przyrodnicze, pozostawiając zupełnie niezmieniony ubiór, sposób bycia, przyzwyczajenia i nawyki wielkomiejskie. W latach 1887-88 i kolejnych kapryśny Świder podtapiał willowe ogrody, niszczył drewniane pomosty i most. Podmywał brzegi, ale nie zahamował działalności letniska. Z relacji Józefa Kotarbińskiego zamieszczonej w „Kłosach” w 1889 r., możemy się dowiedzieć o rejsie dwóch parostatków firmy Maurycego Fajansa z Warszawy do Karczewa i następnie hucznej majówce z bogatym programem artystycznym zorganizowanej dla ok. 360 osób w Brzegach:
„Wycieczkę zorganizowało grono osób ze sfery literackiej i artystycznej, koło którego skupiła się porządna falanga naszej burżuazji [...]. Znalazłszy się na łonie przyrody, majówkowicze zabawiali się w gry towarzyskie, pląsali przy dźwiękach orkiestry Lewandowskiego, a potem pod dachem dużej werandy słuchali produkcji scenicznych, wykonanych przez grono amatorów. Niecierpliwsi, widząc że do kolacji daleko drapnęli do Warszawy, ale większość, żądna wrażeń, doczekała się po północy pokrzepienia sił i żołądków, podziwiała fajerwerki i dźwięki śpiewaczej drużyny. Potem puszczono się w hoże pląsy, a przy blaskach wschodzącego słońca całe grono wracało do Warszawy.”
Jadwiga Waydel tak wspominała pobyt na letnisku w Brzegach:
„W niedzielę zwykle zjeżdżało się moc gości z Warszawy, a wówczas w pogodne, letnie dni rozwieszano hamaki – nieodzowny wówczas rekwizyt każdego letniska. Spoczywały w nich panie zmęczone upałem w powiewnych, przybranych falbankami i koronkami szlafrokach; nad nimi rozpięte były parasolki. Nie starano się wtedy opalać, przeciwnie skrzętnie ukrywano ciało przed promieniami wiosennego lub letniego słońca.”
Oglądając nadświdrzańskie Brzegi Bolesław Prus w swoich „Kronikach” zanotował:
„Są to cacka, jakich Warszawa jeszcze nie widziała w tej ilości i rozmaitości. Budowane są przeważnie z drzewa [...] Każdy z nich bawi oko piękną formą, sztukaterią, rzeźbieniami, tapicerskimi ozdobami albo żywą barwą. Są to stacje jakby dróg żelaznych, altany, nawet kaplice zakończone wieżami spiczastymi, baniastymi, równoległościanami, niekiedy balkonami.”
Epilog
Swoim osiedleniem się nad Świdrem, Andriolli dał początek rozwojowi letniska Świder. Po śmierci Andriollego w 1893 r. majątek przejęli sukcesorzy i zgodnie z jego ostatnią wolą próbowano na tym terenie utworzyć sanatorium przeciwgruźlicze dla dzieci. Projekt ten miał realizować pionier w dziedzinie lecznictwa klimatycznego i sanatoryjnego w Polsce, prywatnie przyjaciel Andriollego, dr Henryk Dobrzycki. Niestety ze względów finansowych nie doszło do jego realizacji.
Napisz komentarz
Komentarze