Mieszkaniec gminy Karczew postawił na nogi wszystkie służby. Tuż przed świętami mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy, grożąc, że posiada broń i zamierza użyć jej przeciwko ludziom, a także wobec siebie. Mężczyzna nie zdradził gdzie, jest dlatego, zmobilizowano różne jednostki policji. Funkcjonariusze od razu zaczęli poszukiwania mężczyzny. Trop doprowadził mundurowych do jednej z posesji w gminie Karczew – o szczegółach informowaliśmy 22 grudnia ub. r.
Desperat zamknął się w budynku
– Mężczyzna groził, że posiada broń i zamierzał jej użyć. Takie zagrożenia zawsze są traktowane bardzo poważnie, dlatego w działaniach brało udział wielu policjantów z Otwocka, strażaków oraz pogotowie ratunkowe. Na miejsce wezwano także funkcjonariuszy z Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji z Komendy Stołecznej Policji w Warszawie, a także policyjni negocjatorzy. Okazało się, że na posesji znajdowały się psy. Dlatego na miejsce wezwano także SRS Animal Rescue Poland, organizację prozwierzęcą, która działa także w powiecie otwockim. – Nasza rola polegała na udzieleniu wsparcia policji podczas wejścia do domu mężczyzny. Mieliśmy zabezpieczyć kilka psów, które okazały się być rottweilerami – podkreśla SRS Animal Rescue Poland. – Jednak sytuacja niespodziewanie przyjęła inny obrót, ponieważ mężczyzna zaczął grozić, że posiada broń i jest gotów jej użyć. Wspólnie z innymi służbami zostaliśmy wycofani do bezpiecznego miejsca, aby czekać na sygnał, kiedy będziemy mogli wejść – wyjaśnia organizacja.
Groził, że będzie strzelał
W pierwszej chwili nie było wiadomo, czy na posesji są inne osoby – mówi w rozmowie z „Przeglądem” sierż. szt. Patryk Domarecki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Otwocku. I dodaje, że sytuacja przebiegała bardzo dynamicznie. Mężczyzna zamknął się w budynku i nie chciał wyjść, groził, że będzie strzelał. Wtedy do akcji wkroczyli negocjatorzy, którzy przez kilkadziesiąt minut rozmawiali ze zdesperowanym mieszkańcem Karczewa. – Po godzinie przekonali go, aby wyszedł – podkreśla sierż. szt. Patryk Domarecki. Mężczyzna został zatrzymany około godz. 22.00.
Na posesję wkroczyły służby, które przeszukały nieruchomość. – Okazało się, że w środku nikogo nie było. Broni także nie znaleziono. Natomiast 54-letni mężczyzna był pijany. Miał około dwóch promili alkoholu w organizmie – zaznacza oficer prasowy. Mężczyzna usłyszał zarzuty. Pierwotnie miał odpowiadać za wszczęcie fałszywego alarmu, za co grozi do 8 lat więzienia (w akcji uczestniczyły znaczne siły i środki służb), ale ostatecznie prokuratura postawiła mu zarzut w związku z art. 244 kk (zatrzymanie policyjne, pouczenie, protokół), czyli wymuszenia czynności służbowych. – Dochodzenie w tej sprawie prowadzi prokuratura – wyjaśnia sierż. szt. Patryk Domarecki. Za wymuszenie czynności służbowych mężczyźnie grozi do 3 lat więzienia. – 54-latek został objęty dozorem policyjnym – dodaje oficer prasowy KPP Otwock.
Znalezione psy
Kiedy desperat został obezwładniony wolontariusze organizacji SRS mogli zająć się trzema psami w tym szczeniakiem golden retriever. – Okazało się, że psy nie należały do mężczyzny, który został zatrzymany, lecz do innych osób – wyjaśnia organizacja. I podkreśla, że mężczyzna trudnił się szkoleniem psów. – Sytuacja stanowi istotne przypomnienie o odpowiedzialności w zakresie opieki nad zwierzętami oraz potrzebie dokładnego sprawdzania osób, którym powierzamy psy do treningu. Dokładnie sprawdzajmy, komu powierzamy nasze ukochane zwierzęta na szkolenie – wyjaśnia SRS Animal Rescue Poland. I dodaje, że trzy psy tymczasowo trafiły do schroniska w Celestynowie, ale po krótkim czasie wolontariusze SRS Animal dotarli do właścicieli czworonogów. Zwierzaki szybko wróciły do domów.
Nie powinien szkolić psów
– Sprawca interwencji będzie odpowiadał za swoje czyny przed wymiarem sprawiedliwości, a my skierujemy wnioski i zawiadomienia do służb zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt – zaznacza SRS Animal Rescue Poland. – Osoby z takimi problemami nie powinny zajmować się zwierzętami. Nasza organizacja, działając we współpracy z innymi służbami, obecnie stanowi jedyną instytucję w tym regionie, która wypełnia brakującą lukę w takich działaniach, gdzie obecność zwierząt może być utrudnieniem dla służb ratowniczych. Nasza praca podczas tej interwencji stanowi doskonały przykład naszego zobowiązania do wspierania służb ratowniczych i jednoczesnej dbałości o dobrostan zwierząt – podkreślają wolontariusze organizacji.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze