Na terenie przy ul. Pułaskiego (przy parku miejskim), jest miejsce, które tętni życiem od rana do wieczora. Skatepark (otwarty w 2019 roku) to ciekawa miejscówka dla fanów deskorolek, rolek i hulajnóg. To coś więcej niż tylko kilka ramp i poręczy, gdzie można wyczyniać różne akrobacje. To w pewnym sensie mikroskopijne królestwo młodzieżowej energii z domieszką sprayu i kontrowersji. Bo to nie tylko miejsce do jazdy. Skatepark żyje też własnym, nieco ulicznym życiem – niemal każda przeszkoda została pomazana sprayem. Od artystycznych grafik po klasyczne „Kocham Jolkę" – stylówka zmienia się tu częściej niż moda w TikToku.
Z jednej strony – to dodaje temu miejscu charakteru. Klimat streetu, jak z amerykańskich filmów o deskorolkarzach. Z drugiej – no cóż, dla miasta to już mniej romantyczne: naprawy, czyszczenie, dodatkowe fundusze. Mówiąc prosto: nie każda kreska to dzieło sztuki.
– Trochę sztuka, trochę wandalizm – przyznaje jeden z lokalnych skaterów. – Ale serio, bez tych malunków to miejsce byłoby jak tost bez masła – podkreśla nasz młody rozmówca.
Urzędnicy od lat mają ten sam dylemat: pozwolić na młodzieńczą ekspresję czy konsekwentnie walczyć z „bazgrołami”? Bo choć skatepark to nie galeria sztuki współczesnej, to z każdą kolejną warstwą farby coraz bardziej ją przypomina. Może właśnie warto pójść o krok dalej – wydzielić legalną przestrzeń na graffiti i dać młodym szansę, by wyrażali siebie bez ryzyka mandatu. Artystyczne malunki amatorów i tak pojawiają się w całej okolicy m.in. na ścianach budynków, wiaduktów, tunelach czy pod mostami.






Napisz komentarz
Komentarze